|
80th Tawerna pod 80tką
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
White Lion
PrzeMadaFaka
Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kielce
|
Wysłany: Pią 12:13, 23 Kwi 2021 Temat postu: 2021-05-23 Daleka podróż.. |
|
|
Pogoda się psuje..
znowu pada deszcz.
Podróż z Yartar do Szańca urozmaicona tylko krótkimi przerwami w deszczu nie była szczególnie przyjemna. Na szczęście nadal jest ciepło więc mimo że przemokliście do suchej nitki to udało wam się nie zmarznąć.
Zaczynacie tęsknić do letniego słońca :)
Wszyscy poza Narbim wróciliście do Szańca.
Angbor spędził kilka godzin z rodziną, Ursus po przekazaniu pisemnego raportu Sierżantowi spotkał się w karczmie z kolegami z gwardii, Naruk po raz pierwszy zwiedził Szaniec zarówno wioskę jak i twierdzę.
Na obiad zostaliście zaproszeni do twierdzy na spotkanie z Namiestnikiem Kalinem Złotym Pasem oraz Kapitanem Żabirojem.
W przyjemnej atmosferze odebraliście podziękowania za wypełnione zadanie pomocy w Yartar. Ursus i Angbor bardziej formalne, a Naruk jako krasnolud niezwiązany z Szańcem nieformalne.
Po przeczytaniu i przemyśleniu waszego raportu oraz zadaniu wam wielu pytań Kalin poprosił abyście kontynuowali dochodzenie i wytropili zleceniodawcę Triara w Evelund związanego z kultem Cyrika.
Z większą lub mniejszą radością przyjęliście tą informację i podjęliście się wypełnienia tego zadania.
W Everlund macie skontaktować się z kapitanem gwardii miejskiej Viceroyem de La Barre który pomoże wam w śledżtwie i ew. pokieruje wami jeśli będzie konieczne podjęcie jakiś zdecydowanych działań na terenie Everlund. Zapewni wam również wsparcie sił miasta.
W Placówce Handlowej Złamany Miedziak możecie spotkać się z Loganem Szarą Brodą, pełnomocnikiem Szańca w Everlundzie.
z Yartar do Everlund jest około 240 mil podróży czyli około 390 km.
Podróżując konno pokonacie 30-40km dziennie nie przemęczając zbytnio koni. Droga powinna wam zająć 10-12 dni.
Otrzymaliście:
- zapieczętowany list polecający od Kalina do Viceoya de La Barre,
- drugi list do do Logana Szarej Brody,
- zapasy racji żywnościowych na 6 dni dla 3 osób lub 4 jeśli Angbor nie odmówił oraz paszę na 6 dni dla koni.
- na ręce Ursusa jego miesięczny żołd wraz z premią czyli 50zł oraz 100złota na koszty podróży dla całej drużyny.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez White Lion dnia Nie 11:22, 23 Maj 2021, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
White Lion
PrzeMadaFaka
Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kielce
|
Wysłany: Pią 12:53, 23 Kwi 2021 Temat postu: 2021-05-23 Daleka podróż.. |
|
|
tymczasem w Yartar...
Narbeleth pozostawiony w Yartar na trzy dni nie próźnował.
Najpierw dokładnie przeszukał pokój wynajmowany przez Triara w karczmie oraz przepytał obsługę karczmy i dowiedział się o tajemnicznym czarodzieju wszystkiego czegoo się dało.
Później wraz z Ellerin odwiedził placówkę handlową i poznał adres na który Triar wysyłał listy do Everlung. Adresem tym jest posiadłość na ulicy Magicznego Błysku z numerem 4.
Cały jeden dzień spędzili niewielkim wąwozie przy wyjściu z podziemnych korytarzy szukając śladów i obserwując jak służby Yartar umieszczają żelazną kratę na szczycie otworu którym wyszliście. Na drugim końcu wąwozu udało mu się odnaleźć pozostałości niewielkiego ogniska oraz zagrzebane w ziemi obgryzione kości jakiegoś zwierzęcia. Dodatkowo w trawie nieopodal znalazł długi, zakrzywiony i lekko podrdzewiały nóż o podobnym wykonaniu jak bronie które znaleźliście przy zabitych gnolach.
Drugiego dnia w karczmie do Narbeletha podeszła grupka obdartych dzieci. Dzieciaki chciały spotkać się z Bezimiennym ale gdy dowiedziały się że wyruszył do Szańca to zmartwione poprosiły Elfa o przekazanie Mnichowi drewnianej figurki wyrzeźbionego kotka w podziękowaniu za pomoc jaką udzielił ich przytułkowi.
Ellerin zainteresowała się znalezionym przy magu srebrnym sztyletem z symbolem cyrika przy rękojeści oraz stalowym sygnetem z dziwną runą i zaoferowała że je dla Narbiego zidentyfikuje.
Zabrała oba przedmioty ze sobą i następnego ranka oddała je Elfowi wraz z wyjaśnieniem ich działania.
Sygnet jest to Pierścień Korowej Skóry +1. Zwiększa klasę pancerza o 1 (bonus od Naturalnego Pancerza), daje bonus do rzutów obronnych na wytrwałość +2 oraz daje redukcję obrażeń od zimna 1/-. Jednak powoduje że nosząca go osoba staje się bardziej podatna na ogień. Za każdym razem gdy dostaje obrażenia od ognia otrzymuje 2 dodatkowe obrażenia.
Przekazując sztylet ostrzegła Narbeletha że broń ma w sobie silne mroczne błogosławieństwo jakiejś złej istoty.
Sztylet jest bronią +1. Przeciwko istotom o charakterze dobrym jest bronią +2, a istoty ewidentnie dobre otrzymują przy trafieniu dodatkowo +k6 obrażeń od negatywnej energii.
Sztylet pozwala też wzmacniać się wysysając siły życiowe od innej istoty. Jeżeli po wbiciu pozostanie w ranie to trzymająca ją osoba w każdej kolejnej rundzie wysysa 2 punkty życia ofierze lecząc sobie 1 punkt.
Trzeciego dnia do Yartar powrócili Ursus, Naruk oraz Angbor z wieściami z Szańca.
Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez White Lion dnia Nie 11:23, 23 Maj 2021, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
White Lion
PrzeMadaFaka
Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kielce
|
Wysłany: Pon 12:28, 31 Maj 2021 Temat postu: 2021-05-23 Daleka podróż.. |
|
|
... jak to mawiają Elfy, podróż na tysiąc mil zaczyna się od pierwszego kroku...
... jak to mawiają Krasnoludy, podróż na tysiąc mil to okazja do wypicia piwa w tysiącu karczm...
Już pierwszy krok zrobiliście w deszczu.
Padało zarówno pierwszego, drugiego jak i każdego kolejnego dnia waszej wędrówki.
Kopyto za kopytem wyruszyliście na wschód i północny wschód w stronę Everlund.
Droga nie była łatwa, już kilka godzin po opuszczeniu Yartar skończył się bruk (rozkradli ?) i rozpoczęły rozjeżdżone koleiny po wozach z dużym dodatkiem błota i wody. Dobrze że chociaż karczmy były.
Przez pierwsze dwa dni karczmy spotykaliście 2-3x dziennie więc jedliście ciepłe obiady i mogliście ogrzać się przy kominkach choć oczywiście czasu aby wyschnąć podczas obiadu było za mało.
Później karczmy stały się rzadsze 2 a potem tylko 1 na dzień i to konnej jazdy.
Podróżnych było niewielu. Spotkaliście kilka wozów jadących do Yartar, kilka małych grup konnych. Z drugiej strony sami minęliście kilku kupców ale żaden konny oddział was nie minął.
Trzeciego dnia minęliście niewielką strażnicę z 5 żołnierzami strzegącą drogi dookoła strażnicy i pobierającą myto. Z radością oddaliście na cele administracyjne część waszych pieniędzy.
Piątego dnia napotkaliście kilka wozów i gromadę ludzi przy drodze dookoła drzewa na którym powieszono dwóch ludzi.
Porządku pilnował oddział 10ciu konnych (jeźdźcy z Longsaddle z którymi mieliście już do czynienia w Szańcu).
Rozpytując dowiedzieliście się że dwóch rabusiów próbowało nocą ukraść konie należące do kupców. Przyłapani zranili jednego i zabili drugiego ochroniarza ale nie zdołali zbiec.
Oddział jeźdźców który następnego dnia przejeżdżał tędy wymierzył im sprawiedliwość.
Dowódca oddziału w rozmowie z Ursusem powiedział że wolałby żeby kupcy sami poradzili sobie z rabusiami zamiast zabierać czas żołnierzom.
Ostrzegł was że wkrótce droga zbliży się do bagien (na północy) i że na bagnach mieszkają trole. No i że w lesie wzdłuż którego droga zaczęła iść zaraz jak tylko skręciła mocniej na północ można spotkać rabusiów (możecie popatrzeć na mapę faerunu na forum w kampanii Jak Upadają Potężni) ale o tym już wiecie.
Ruszyliście dalej.
Kolejnego dnia nawet na kilka godzin około południa przestało lać ale za to z podwójną siłą uderzyła w was burza przed wieczorem.
Zastanawialiście się nad przeczekaniem jednego dnia w kolejnej karczmie (zwłaszcza że to był duży zajazd połączony ze strażnicą wojskową położony mniej więcej w połowie drogi) aby wyschnąć i dać odpocząć koniom których kopyta oraz skóra pod siodłem i uprzężą cierpi coraz bardziej od intensywnej wilgoci. Jednak następnego dnia rano przestało padać i postanowiliście wyschnąć trochę po drodze ale nie tracić tego dnia na odpoczynek.
Droga znowu skręciła mocno na wschód. Na południu w odległości strzału z łuku widać wysoki las wzdłuż którego jedziecie. Na północy w odległości trzech strzałów z łuku widzicie niskie i rzadkie zarośla charakterystyczne dla bagien.
Minęliście wczesnym popołudniem kolejną karczmę ale korzystając z braku deszczu (choć na północy widzieliście powoli zbierające się ciemne chmury) postanowiliście jechać do następnej karczmy.
Jednak jeszcze przed wieczorem chmury zauważalnie się zbliżyły i nawet widzieliście nad bagnem powoli posuwającą się w waszą stronę szarą ścianę wody. Dotarliście do wąskiej i niezbyt wydeptanej ścieżki prowadzącej w las.
Przy niej zarośnięta mchem tabliczka ze strzałką częściowo wskazującą las, częściowo ziemię.
Po lekkim oczyszczeniu i odcyfrowaniu okazało się że zaprasza was do karczmy "Pod Trolem". Nie zastanawiając się zbyt długo ruszyliście szybkim kłusem słysząc zbliżający się szum ulewy i wjechaliście w las.
Dwa miesiące później podróżni na szlaku mijali nagrobki płytkich ziemnych mogił drużyny usypane przy skraju lasu. (a nie sorka, to ma być na następną sesję, zostawię tu a potem przekleję).
Karczma okazała się być prawdziwa i już po 15-20 minutach do niej dotarliście.
Budynek był raczej brzydki i na pewno stary i od dawna nie remontowany. Niski, parterowy. Otoczony niską palisadą przed którą powbijane były naostrzone kije. Trochę przypominało to mały obronny gród ale cóż, pomyśleliście że może tyle tu dzikich zwierząt.
Część z was od razu pognała do środka a część oporządziła szybko konie w stajni i w pierwszych strugach deszczu dopiero dotarła do karczmy.
Wnętrze parterowego lokalu nie przedstawiało się ani odrobinę lepiej niż z zewnątrz. Kwaśny zapach skisłego na blacie piwa, zaduch, zapach dymu z nieczyszczonego od dawna komina, długie toporne drewniane stoły i krzywe kolebiące się ławy i stołki. Mimo tego chyba na szlaku nie ma w tym miejscu dużej konkurencji bo w karczmie było kilku lub nawet kilkunastu gości.
Jedna ława w pełni zajęta przez grupę jakiś kupców wraz z ich służbą, Jedna mała grupa dwóch krasnoludów i dwóch ludzi. Jedna grupa trzech mężczyzn z kobietą. Kilka pojedynczych osób. Łysy, wysoki i gruby karczmarz.
Jedzenie dało się przełknąć choć na pewno z wyboru byście tu drugi raz nie chcieli jeść. Piwo jest na szczęście z beczki a nie ze ścierki. Przynajmniej większość :)
Zauważyliście kilku gości niewyglądających na podróżnych którzy przychodzili i wychodzili z karczmy. Jak się później dowiedzieliście byli z położonej niecałą godzinę drogi pieszo w głąb lasu małej osady drwali.
Jeszcze tego samego wieczora podeszła do was prosząc o pomoc samotna kobieta. Zaginął jej synek. Opowiedziała wam swoją historię. Mieszkała w Triboar z mężem i synkiem ale mąż 2 miesiące temu zmarł i okazało się że miał długi za które zabrali jej dom. Jedyną rodzinę ma w Everlund (siostrę) więc zapakowała na kuca to co jej zostało i wyruszyła z synem pieszo do siostry. 5 dni temu dotarła do karczmy pod Trolem. Postanowiła odpocząć 1-2 dni i odzyskać siły. Niestety już pierwszej nocy jej synek zniknął i od tego czasu nie udało jej się go odnaleźć. Szybko skończyły jej się pieniądze i teraz śpi na podłodze przy koniach w stajni bo tylko na to ją stać i nadal szuka po lesie całymi dniami. Opowiedziała wam o tym że nikt nie chciał jej pomóc, że w osadzie drwali nikt go nie widział i o tym że w lesie znalazła misia synka z urwaną nóżką.
Od razu zgodziliście się pomóc i jeden z was zapłacił hojnie za pokój dla niej i wyżywienie (nie pamiętam który z was, Ursus?).
Rano chcieliście rozpocząć poszukiwania i przy okazji odpocząć dzień lub dwa w tej karczmie (w lesie mniej pada). Zamiast tego rano obudził Was krzyk kobiety.
Okazało się że jeden z trzech mężczyzn podróżujących z kobietą (jej mąż) zmarł w nocy. Pomimo sprawdzenia ciała nie znaleźliście na nim żadnych ran. Kobieta twierdziła że był zdrowy i dobrze się czuł.
Później po śniadaniu poprosiła Naruka aby odprawił modły po południu przy pogrzebie męża.
Przepytaliście karczmarza ale niezbyt był rozmowny i niczego interesującego nie widział ani teraz ani wtedy jak zaginął chłopiec.
Matka chłopca zaprowadziła was do miejsca w lesie gdzie znalazła misia i po przeszukaniu okolicy Narbeleth znalazł jeszcze na gałęzi mały fragment tkaniny, jak się okazało prawdopodobnie z koszuli chłopca.
Postanowiliście udać się do wioski drwali. Ku waszemu zdziwieniu wszyscy się pochowali w chatach na wasz widok i nikt nie chciał z wami rozmawiać.
Udało wam się porozmawiać tylko z jednym gospodarzem ale i to tylko w drzwiach jego domu.
Nie dowiedzieliście się niczego ciekawego ani wartościowego od niego.
Narbi przeszukał okolice i postanowił zasadzić się na całą noc i dzień w pobliżu wioski aby dowiedzieć się więcej o jej mieszkańcach.
Tymczasem reszta drużyny wróciła na pogrzeb. Kobieta namówiła karczmarza aby pozwolił pochować męża na terenie karczmy, tak aby nie wygrzebały ciała zwierzęta. Na tyłach pod samą palisadą było już kilka usypanych grobów i po uzgodnieniu ceny karczmarz się zgodził.
Pogrzeb był krótki i oczywiście padało. Naruk powiedział kilka słów i pobłogosławił ciało.
Bez Narbiego który pozostał przy osadzie drwali położyliście się spać. Na ranem znów obudziło was wołanie o pomoc. Z kraczmy wybiegliście jako pierwsi. Przy świeżym grobie stała kobieta twierdząc że ktoś kopał w nocy w grobie jej męża. Zauważyła to gdy nie mogąc spać przyszła jeszcze pożegnać męża i zobaczyła że położony przez nią kwiat został prawie całkiem zakopany. Znaleźliście jakąś łopatę i okazało się że ciało zniknęło.
Zaraz za palisadą znaleźliście fragmenty worków w które mężczyzna był owinięty. Ślady prowadziły głębiej w las.
Od matki chłopca dowiedzieliście się że gdzieś w lesie jest podobno stary cmentarz i aby do niego trafić trzeba gdzieś odbić w bok w połowie drogi do osady.
Zaraz po śniadaniu poszliście poszukać Narbiego. Po krótkich poszukiwaniach i cichych nawoływaniach udało wam się ściągnąć go z drzewa na którym był ukryty.
Niestety nie udało mu się zauważyć nic ciekawego poza tym że wychodząc poza osadę, przed powrotem wieśniacy wykonywali coś w rodzaju krótkiej modlitwy. Bez problemu znalazł miejsce wycinki oraz składowania drewna, kilka miejsc z wnykami (nawet kilka z nich rozbroił).
Wzmocnieni modlitwą i magią Naruka spróbowaliście wycisnąć coś więcej z drwala który z wami rozmawiał. Dopiero jak wzmocniliście siłę przekonywania złotem to udało wam się coś z niego wyciągnąć. Jednak nie było to wiele. Mężczyzna rzucił krótkie zdanie "pójdźcie nocą na cmentarz" i zatrzasnął drzwi znikając w swojej chacie.
Wróciliście do karczmy. Okazało się że żona zmarłego wraz dwoma mężczyznami opuściła już karczmę.
Poczekaliście do zmroku i udaliście się w las szukając cmentarza.
Z nieba lekko mżyło, zacinała taka drobinka że jakby prawie nie padało.
Oświetlając drogę dzięki magii modlitwy Naruka i znajdując drogę dzięki zdolnościom tropienia Narbiego.
Po 20-30minutach ostrożnego skradania się w ciemnościach nocy dotarliście do omszałych kamieni z elfimi runami oznaczającymi cmentarz.
Sam cmentarz otoczony był gęstym i wysokim żywopłotem. W częściach gdzie żywopłot był rzadszy widać było pordzewiałe resztki ogrodzenia.
Podeszliście do obrośniętej bluszczem bramy którą przy dźwięku protestujących zawiasów udało wam się uchylić.
Weszliście na cmentarz. Dookoła widzieliście wiele zarośniętych trawą i krzakami mogił, gdzieniegdzie między roślinami przeświecał kamień.
Wydawało wam się że cmentarz nie jest zbyt duży.
W głębi dostrzegliście większy, przypominający niewielką kryptę budynek.
Gdy się zbliżyliście zobaczyliście niskie, wąskie schody prowadzące w dół i blask światła dobiegający z wnętrza.
Nagle, dookoła was zaczął się ruch.
W szelestem rozgarnianych krzaków w zasięg magicznego światła weszło kilka postaci. Martwych postaci. Zdecydowanie martwych.
Z krypty powoli wynurzyła się złowroga postać.
Blada skóra, cienko obciągnięta na kościach twarzy i głowy. Resztki białych włosów opadających na ramiona. Przygarbiona.
Oczy okolone ciemnymi obwódkami.
W ręku trzymała różdżkę zakończoną ludzką czaszką. Oczy tej czaszki świeciły krwistą czerwienią.
Postać stanęła w wejściu do krypty, spojrzała na was i powiedziała cichym, jakby szeleszczącym głosem:
"Jestem Liszem, strzegę tego miejsca i biada każdemu kto naruszy mój spokój"
Następnie uniosła czaszkę i wypowiedziała jakieś słowa po których oblał was chłód a każdy włosek na ciele zjeżył się ze strachu.
Naruk nie czekał dłużej. Odwrócił się i pobiegł pędem w stronę bramy cmentarnej.
Nie namyślając się długo, bo skoro kapłan ucieka to znaczy że macie przejebane zaczęliście szybko wycofywać się za nim.
Naruk dobiegł do bramy która okazała się zamknięta i zaczął siłować się ze stojącym tam zombiem.
Zombie zbliżyły się do was i zaatakowały.
Lisz wypowiedział kolejne zaklęcie i uderzyły w was czarne promienie wysysając ciepło i siłę życiową (chyba w Ursusa ?).
Na wasze szczęście Lisz was nie gonił a zombie okazały się niezbyt trudne do zabicia. Jeden z zombiech był niskiego wzrostu i jak zaatakował okazało się że to mały chłopiec.
Po tym jak obcięliście mu uciekając głowę z jego zaciśniętej piąstki wypadła nóżka misia. Zabraliście ją ze sobą.
Pomogliście Narukowi otworzyć bramę i zabić blokującego ją Zombiego.
Uciekaliście długo w las. Długo i daleko. Co dziwne Naruk nie pozostał daleko w tyle. Albo strach albo magia dodała chyżości jego krótkim nóżkom.
Zatrzymaliście się dopiero przy ścieżce prowadzącej z osady do karczmy.
Po odzyskaniu oddechu i opatrzeniu ran (głównie zadrapań i ugryzień od Zombiech) oraz po kilku leczniczych modlitwach Naruka wróciliście do Karczmy i wyczerpani położyliście się spać dziękując bogom i własnemu szczęściu że zamiast na cmentarzu możecie teraz leżeć w tej śmierdzącej karczmie na zawszonych łóżkach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kudlatyzbik
Administrator
Dołączył: 05 Maj 2007
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kielce
|
Wysłany: Pon 22:14, 31 Maj 2021 Temat postu: |
|
|
Nie to żebym był super odważny ale po nocy chyba musiałem uprać bieliznę.
Wytężam swój umysł czy w mojej pamięci mam jakieś opowieści o trupich potworach strzegących elfich cmentarzy, ale coś mi tu śmierdzi nekromantą
Poza tym ta wioska jakas dziwna jest. Skoro wędrujemy do miasta można by opowiedzieć o tym jakimś świętym wojom palladynom tylko żeby najpierw wsi i okolicy nie spalili zanim coś zbadają
Poza tym trzeba poinformować matkę chłopca o naszym odkryciu i zaproponować jej opiekę po drodze. Zawsze to jakaś niewiasta w drodze może upitrasi coś zjadliwego a i opowie coś o mieście Lepsze to niż pijackie opowieści podpitego Ursusa
Ciekawe też co o tym wszystkim sądzi krasnolud wygląda na takiego co to umie gadac z umarłymi przynajmniej jak gada z bratem ten nie wygląda na ożywionego
Chętnie bym poobserwowal to miejsce ale na odległość strzału z łuku od cmentarza.
Ciekawe co karczmarz wie o tym miejscu?
Dużo pytań pozostaje bez odpowiedzi strasznie mnie to mierzi i nie daje spokoju
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ZjedzBabciKorale
PrzeMadaFaka
Dołączył: 08 Maj 2007
Posty: 701
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 25 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kielce
|
Wysłany: Czw 22:08, 03 Cze 2021 Temat postu: |
|
|
Nie wiem jakie przykrości uczyniliśmy bogom, że pokarali nas taką okropną pogodą... Nie jestem wymuskanym szlachetką z Baldur’s Gate i niestraszne mi są niewygody, jednakowoż jazda w strugach deszczu dzień w dzień nie jest moim najskrytszym marzeniem. Dobrze, że zaopatrzyłem się na drogę w kilka butelek pysznej wódeczki z najlepszego zajazdu w Yartar - Pearl-Handled Pipe. Inaczej mógłbym być nieco drażliwy i podróż, zamiast w wesołej atmosferze dzięki moim żartom, mogłaby stać się nie do zniesienia.
Ano właśnie, w drodze umilałem czas moim towarzyszom opowiadając im śmieszne historie z mojego dawnego, żołnierskiego życia. Wszystkim bardzo się owe historie podobały, a najbardziej chyba Narbiemu. Choć minę miał nietęgą i jakoś nie zaśmiewał się do rozpuku z moich żartów, to przecież wiem, że w głębi duszy radował się bardzo mogąc ich posłuchać zamiast jechać w ciszy. O, właśnie przypomniała mi się kolejna zabawna historia, o pewnej dziewce chędożonej w dziób przez pięciu żołnierzy, która w końcu wyjmuje któregoś fiuta i mówi: „chłopaki, weźcie mnie już ruchajcie normalnie, bo mnie gęba boli”, cha cha cha!!! Muszę pamiętać, żeby to jutro opowiedzieć przy śniadaniu...
Ale do rzeczy. To właśnie ta cholerna ulewa zagoniła nas do karczmy Pod Trolem. Dość podłe miejsce jeśli o mnie chodzi, ale mieliśmy do wyboru to, albo dalej jechać w deszczu (a w moim przypadku już bez wódki, bo się skończyła, czyli w zasadzie wyboru nie było). To właśnie tam spotkaliśmy kobietę, której syn zaginął i zgodziliśmy się pomóc go odnaleźć, choć moim zdaniem powinniśmy byli nie tracić czasu i jechać dalej do Everlund, bo tam czeka na nas właściwe zadanie. No ale stało się, moi towarzysze są najwyraźniej niezwykle wyczuleni na cudzą krzywdę i nie skąpią też grosza, żeby wspomagać potrzebujących. Mowa głównie o Angborze, któremu znów pozwoliłem, w swojej niefrasobliwości, trzymać pieczę nad naszymi finansami. Jutro muszę z nim porozmawiać i przejąć trzos ze wspólnym złotem.
Chyba nikt z nas nie przypuszczał gdzie ta szlachetna pomoc nas zaprowadzi – zmowa milczenia w leśnej wiosce, trupy wykopywane z grobów i zabierane nie wiadomo gdzie, spotkanie z umarlakami na starym, elfim cmentarzu w głębi lasu (dobrze, że mój miecz skutecznie wysyłał ich po raz drugi do krainy umarłych), ucieczka od trupiego czarodzieja, który sam siebie nazywał „liszem” i ciskał we mnie zaklęciami...
Nie mam ochoty przebywać dłużej w tamtych okolicach, a więc tym bardziej niechętnie odniosłem się do sugestii Naruka, że ten elfi truposz dzierżący w kościstej ręce magiczną różdżkę z ludzką czaszką może nie być w istocie całkiem zły... Już widzę miny moich towarzyszy, jak jutro Naruk podzieli się z nimi takimi rewelacjami. Mam tylko nadzieję, że nasz kapłan nie będzie chciał wracać na leśny cmentarz, żeby próbować rozmówić się z tym nieumarłym. Ale, tak po prawdzie, kto wie co mu w głowie (i czaszce brata) siedzi...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vesemirus
Analfabeta
Dołączył: 27 Gru 2014
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:15, 04 Cze 2021 Temat postu: |
|
|
Pogoda nas nie rozpieszczała, deszcz siąpił cały czas, podczas naszej wędrówki znów spotkałem się z barbarzyńską "sprawiedliwością" - po co nagradzać łotrów i zabójców szybką śmiercią skoro mogą zaznać ciężkiej pracy w kopalniach, prawdziwego żalu i jeśli Ilmater im na to pozwoli to w końcu odkupienia swych win? My ludzie jesteśmy tylko jako te dzieci we mgle co słysząc głos Pana nie idą za nim... jedno zaszło dobre po tym spotkaniu - zaczęliśmy chyba bardziej uważać. Ilmater zaprowadził nasz do karczmy Pod Trolem gdzie myślałem, że zaznam trochę spokoju, ale okazało się, że nie taka jest moja ścieżka bo czekały na nas kolejne nieprzyjemne niespodzianki.
Próby, które na nas spadają muszą mieć na celu hartowanie ducha, woli, naszych umysłów... co innego mógł chcieć Mój Pan? Czy spotkanie z bezkresem smutku matki, która straciła syna nie jest jedną z jego prób? Czy ucieczka przed armią żywych trupów od przywództwem nieumarłego czarnoksiężnika nie była próbą? Na szczęście udało nam się wymknąć ze zgniłego cmentarzyska. Ilmater chyba tego chciał - w ten sposób odkryjemy prawdę - kto stoi za porywaniem zwłok i zamienianiem ich w zombie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|