|
80th Tawerna pod 80tką
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
White Lion
PrzeMadaFaka
Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kielce
|
Wysłany: Nie 15:05, 28 Lut 2021 Temat postu: 2021-02-28 Początek Przygody |
|
|
Od rana w Szańcu jest głośno o Gońcu z na spienionym koniu który przybył 2 godziny po świcie do Szańca.
Jeśli przybył tak wcześnie to znaczy że musiał wyruszyć w środku nocy, a to z kolei że sprawa z którą przybył nie cierpi zwłoki.
Po prawie godzinie spędzonej na rozmowach i Kapitana Gwardii Żabiroja wraz z Namiestnikiem Kalinem Złotym Pasem wydarzenia zaczęły toczyć się do przodu.
Najpierw Ursus został wezwany do Sierżanta i poinformowany o tym że Yartar ma jakieś kłopoty ale obecnie przy nieobecności Lorda oraz lokalnych kłopotach Szaniec nie może wysłać tam żadnych znacznych sił..
ale wyśle mniej znaczne :)
Do Yartar pojedzie Ursus. Jego znajomość Yartar jest największa pośród gwardzistów szańca. Otrzyma pod komendę dwóch młodszych gwardzistów: Leszka i Czeszka.
Ursus dostał godzinę na przygotowanie do drogi a następnie stawił się wraz z Leszkiem i Czeszkiem na odprawę na której oprócz Sierżanta był też Kapitan Żabiroj.
W tym samym czasie Nandar odbył rozmowę z Narbelethem. Powiedział mu że do Yartar ma zostać wysłana grupa gwardzistów w celu zaradzenia jakimś problemom. Podobno te problemy mają coś wspólnego z jakimiś stworzeniami. Obecność Tropiciela może okazać się bardzo pomocna. Dlatego poprosił Narbeletha aby przyłączył się do gwardzistów i pomógł Ursusowi w tym zadaniu.
W ten sposób na odprawę gwardii trafił Narbeleth.
Bezimiennego od wielu dni targał niepokój. Nie pamięta kiedy ostatnio przespał całą noc.
Po pierwsze martwił się tym że ludzie będą chcieli zaatakować koboldy i wielu koboldów jak i ludzi straci przy tym życie. Usilnie pracował nad tym aby uspokajać i przekonywać największych zwolenników polowania na koboldy o tym że są one nieszkodliwe i że mogą nawet okazać się przydatne dla Szańca. Można przyznać że do tej pory osiągał w tej kwestii sukcesy.
Po drugie obawiał się konfliktu który może wybuchnąć między jeźdźcami z Triboar a mieszkańcami Szańca. Na to niewiele mógł poradzić ale najlepiej jeśli jeźdźcy jak najszybciej wrócą do Triboar przywracając tym samym spokój w Szańcu.
Dlatego stał w innej części palisady już godzinę przed świtem i widział zarówno przybycie posłańca jak i widział późniejsze poruszenie w wiosce i słyszał plotki.
Zupełnym przypadkiem trafił na ławeczkę przy oknie siedziby gwardii podczas odprawy i zupełnie niewinnie po jej zakończeniu podszedł i zaoferował swoją pomoc.
Podczas odprawy Kapitan poinformował wszystkich że ich zadaniem jest jak najszybsze dotarcie do Yartar i na miejscu zbadanie sprawy oraz w miarę możliwości pomoc gwardii Yartar. Obecnie w miasteczko nie dysponuje siłami wyspecjalizowanymi do zadań innych niż zwykłe strzeżeniu murów dlatego zwrócili się do nas o pomoc. Wyjedziecie jeszcze dzisiaj tak aby nocą dotrzeć do Yartar. Jeżeli sprawa okaże się bardziej skomplikowana i dłuższa to możecie przesyłać raporty przez gońców do Szańca.
Będziecie podróżować razem z wracającym gońcem który zapozna was ze szczegółami problemu.
Po krótkich przygotowaniach, pożegnaniu z rodziną lub przyjaciółmi zebraliście się pod bramą gdzie czekał już goniec oraz przygotowane dla Was konie. Wyruszyliście bez zwłoki.
Podczas podróży usłyszeliście opowieść o problemach jakie ma Yartar:
Miasto położone jest nad rzeką ale zasilane jest w wodę z podziemnych studni. 2 dni temu z jednej studni wyszedł potwór.
Przypominał długą na ponad 4 metry, grubą jak człowiek w barkach stonogę.
Zniszczył cembrowinę i daszek a potem zaatakował ludzi którzy byli na placu. Zabił 5 osób zanim przybiegli gwardziści. Jeszcze dwóch gwardzistów zginęło a czterech jest rannych w lazarecie ale udało im się zakłuć halabardami potwora.
Po oględzinach studni okazało się że nad powierzchnią wody ściana została zniszczona i to coś dostało się do studni a następnie wyszło na zewnątrz.
W trakcie oględzin gwardziści dostrzegli ruch na dnie i coś co przypominało drugą taką samą stonogę.
Studnia szybko została zatkana beczkami wypełnionymi ziemią. Wszystkie drogi na plac zostały zabarykadowane, okna i drzwi domów na placu zabite deskami, a ich mieszkańcy ewakuowani. Na placu przez cały czas znajduje się patrol gwardii.
Pozostałe studnie w mieście dla bezpieczeństwa również zostały zatkane i również są pod nadzorem strażników.
Woda dostarczana jest do domów z rzeki.
Miasto i jego mieszkańcy żyją w strachu i niepewności tego co przyniesie noc.
W Yartar nie ma nikogo kto by był w stanie zbadać coś pod ziemią. Dlatego Rada Miasta wysłała prośbę o pomoc do Lordów Szańca.
Pomimo że pospieszaliście konie podróż trwała ponad 10 godzin i do bram Yartar dotarliście krótko po północy. Budowa mostu na rzece nie jest jeszcze ukończona i musieliście przeprawiać się promem.
W samym Yartar zostaliście skierowaniu do Karczmy pod Kaczym Kuprem słynącej z doskonałej polewki na Kaczce i niezrównanych miodów sprowadzanych z samego Waterdeep.
Macie odpocząć, odświeżyć się i wraz ze świtem stawić na placu ze studnią.
W Karczmie spotkaliście nietypowego krasnoluda, który siedział przy stole w samy rogu karczmy, sączył piwo i rozmawiał ze swoim hełmem albo z dziwną krasnoludzką czaszką przymocowaną do niego. I wydawało wam się też że co kilka łyków czule ją gładził jakby to była jego czaszka.
Krasnolud przyglądał wam się co jakiś czas i jak skończyliście jeść podszedł do waszego stolika.
Przedstawił się jako Naruk, sługa Selene i powiedział że brat przysłał go do tego miasta i tej karczmy. Podobno całe miasto czeka cierpienie i bez jego pomocy nie dacie rady temu zaradzić.
Pomimo sprawy z hełmem (zresztą w karczmie było ciemno a wy jesteście zmęczeni po całej drodze więc może tylko wam się przywidziało), oraz lekko rozbieganego spojrzenia okazał się być miły i kulturalny.
Biorąc pod uwagę nietypowy charakter kłopotów jakie przybyliście rozwiązać to bardzo chętnie przyjęliście jego pomoc i wtajemniczyliście go w szczegóły.
Po kolacji udaliście się do pokojów i po stanowczo zbyt krótkim ułamku snu i zimnym resztkom kolacji udaliście się na plac przeklinając kości i mięśnie bolące jeszcze po długiej jeździe..
tak rozpoczęła się przygoda....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
White Lion
PrzeMadaFaka
Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kielce
|
Wysłany: Pią 13:32, 05 Mar 2021 Temat postu: 2021-02-28 Początek Przygody |
|
|
Plac ze studnią okazał się być zagrodzony z każdej strony barykadami na których szczycie wesoło spędzali czas wyznaczeni do tego gwardziści.
Wszystkie kamienice dookoła placu miały zabite deskami drzwi i okna.
Pomimo waszej namowy nie udało wam się namówić żadnego z nich do wejścia na plac i pomocy w waszym zadaniu.
Na placu zobaczyliście truchło potwora - wielkiego robala długiego na prawie 5 metrów, z szeregiem mały pazurzastych nóżek wzdłuż segmentowanego tułowia oraz z mackami wyrastającymi dookoła paszczy.
Nikomu z was nie udało się rozpoznać stworzenia.
Samo odblokowanie studni zaczopowanej beczkami z ziemią nie było zbyt trudne. Wewnątrz zgodnie z tym czego się dowiedzieliście zobaczyliście wyrwę w cembrowinie na głębokości około 7-8 metrów położoną zaraz ponad poziomem wody.
Na przemian schodziliście na linie i zaglądaliście w wyrwę.
Za wyrwą widzieliście tunel o średnicy 1,2-1,3 metra wyglądający jak wykopany lub wyryty w ziemi.
Narukowi udało się znaleźć w tunelu za nią, zagrzebany w ziemi kawałek kiepskiej jakości kilofa. Kilof nie był zardzewiały więc zapewne trafił tu niezbyt dawno temu.
Zdecydowaliście się ruszyć wgłąb niego.
Już po kilku minutach usłyszeliście jakiś ruch i próbowaliście wycofać się do studni i na górę.
Zaatakował was bliźniaczo podobny do truchła na placu stwór.
Dzięki pomocy czarów kapłańskich które znacząco opóźniły potwora części z was udało się wydostać z tunelu.
Niestety Ursus został trafiony jedną z macek i jak się później okazało sparaliżowany jadem który je pokrywał.
Dzięki bohaterskiej postawie Narbeletha, który podniósł tarczę Ursusa i zasłaniał go przed ciosami próbując wydostać go z tunelu udało wam się szczęśliwie uciec na plac.
Ponieważ stworzenie za wami nie podążyło spróbowaliście go wywabić opuszczając do studni kawał świńskiego mięsa. Udało się. Potwór pojawił się w studni i od razu został przywitany deszczem strzał. Zabiliście go.
Na plac przybyła grupa gwardzistów Yartar pod komendą Sierżanta.
pomogli wam wydostać drugie truchło oraz wraz z wami sprawdzili pozostałe studnie miejskie upewniając się że w nich nie ma takich samych wyrw.
Powoli nadchodził wieczór więc postanowiliście przespać się, odpocząć i wyleczyć w gospodzie przygotowując się do drugiej rundy w studni.
Z samego rana zjedliście tym razem solidniejsze śniadanie i ponownie zeszliście po linie w studni do tunelu.
Podążaliście w nim na czworaka, gęsiego przez ponad pół godziny. Tunel lekko opadał i kierował się z lekkimi zakrętami w kierunku północnym i północno-wschodnim. Wraz z opadaniem ziemia stawał się coraz bardziej mokra i wasze ręce i kolana zapadały się w błocie.
Tunel skończył się w naturalnym jaskiniowym kamienny korytarzu.
Wychodził z dziury w boku tego korytarza.
Z ulgą wyprostowaliście się i stanęliście znowu na nogach.
Korytarz prowadził w lewo lekko opadając oraz w prawo lekko się wznosząc.
Wybraliście drogę w prawo.
Jaskiniowe korytarze nie były najłatwiejsze do poruszania się, i zdecydowanie nikt ich nie ukształtował dla wygody chodzenia. Liczne stalaktyty i stalagmity nie ułatwiały waszego marszu.
Po kilkunastu minutach usłyszeliście sprzed was odgłosy przypominające powarkiwanie psów.
Okazało się że w jaskini za zakrętem jest legowisko 4rech Gnolli.
Nie próbując żadnych sztuczek wyszliście na otwartą przestrzeń chcąc sprawdzić reakcję Gnolli. Jak można się było spodziewać zostaliście
przez nich zaatakowani.
Udało wam się pokonać trzech z nich lecz czwarty uciekł drugim wyjściem z jaskini. Znowu dzięki przywołaniu czarami kapłańskimi krwiożerczego potwora udało wam się go złapać i zabić.
W obozowisku Gnolli nie znaleźliście niczego cennego ani interesującego.
Podążając dalej korytarzem którym próbował uciec Gnoll zauważyliście niewielką boczną odnogę, opadającą w dół i zabezpieczoną workami z piaskiem przed ściekają głównym korytarzem wodą.
Po długich rozważaniach postanowiliście ją zignorować i udaliście się dalej korytarzem który nadal się wznosił.
W pewnym momencie dotarliście do podziemnej rzeki. Po prawej stronie korytarz poszerzył się i przez kilkadziesiąt metrów szliście wzdłuż szerokiej na 2-3 metry rzeki która zarówno wychodziła jak i kończyła się znikając pod skałami.
Dotarliście do kolejnej jaskini w której zdążyliście na mgnienie oka dostrzec jakiś duży, kotopodobny kształt który umknął przed wami do jednego z dwóch pozostałych korytarzy wychodzących z jaskini.
Korytarz w którym znikł biegł poziomo, drugi nadal się wznosił i to nim postanowiliście iść.
Po kolejnej półgodzinie marszu dotarliście do zawału, którego zasięgu nie potrafiliście określić.
Wróciliście do jaskini i po kolejnej naradzie postanowiliście wrócić do bocznego korytarzyka zabezpieczonego workami.
Traf chciał że dochodząc do niego napotkaliście Gnolla który na wasz widok uciekł do tego korytarzyka roztrącając worki. Pobiegliście za nim.
Korytarz był długi i wąski. Biegliście pojedynczo. Na jego końcu wejście do jakiejś komory przesłaniała zawieszona skóra.
Ursus nie wahając się ani chwili wpadł wraz ze swoimi dwoma gwardzistami do komory.
W środku czekały na was nie tylko dwa gnolle. Na środku tej niewielkiej komory stał duży stół za którym siedział jakiś wyglądający na czarodzieja człowiek i zapisywał coś w otwartej księdze.
Oprócz tego na stole stało kilka szklanych buteleczek i pojemników przypominających elementy aparatury alchemicznej oraz leżało kilka pergaminów.
Rozpoczęła się walka. Pomimo ciężki ran oraz utraty życia jednego z towarzyszy Ursusa - Leszka udało wam się pokonać wrogów.
Przeszukaliście komorę, zabraliście księgę której nie potrafiliście odczytać, 2 zniszczone strzałami i dwa nienaruszone pergaminy, srebrny sztylet oraz stalowy sygnet czarodzieja i wróciliście ciężką drogą przez studnię do miasta niosąc i ciągnąć na przemian ciało Leszka.
Przed przejściem z korytarza jaskiniowego w ziemny tunel prowadzący do studni Narbeleth wyczuł coś nienaturalnego w ścianie po przeciwnej stronie tunelu.
Po krótkim przyglądaniu się spróbował dotknąć ściany i ku waszemu zdumieniu jego ręka weszła wgłąb jakby żadnej ściany nie było.
Okazało się że w tym miejscu jest jakiś korytarz zamaskowany iluzją.
Nie zdecydowaliście się go badać.
Potrzeba odpoczynku, zbadania znalezisk oraz zapewnienia pochówku Leszkowi była zbyt duża.
Wróciliście do studni, na plac, po poinformowaniu Sierżanta o tym co znaleźliście i po przekazaniu grabarzowi ciała udaliście się do karczmy akurat na późną kolację i sen.
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez White Lion dnia Czw 21:29, 11 Mar 2021, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ZjedzBabciKorale
PrzeMadaFaka
Dołączył: 08 Maj 2007
Posty: 701
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 25 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kielce
|
Wysłany: Wto 22:11, 09 Mar 2021 Temat postu: |
|
|
Nie chciałem wracać do Yartar. Nadal mieszkają tam rodziny osób, które zginęły przeze mnie. Ale rozkaz to rozkaz. Rozumiałem sierżanta - Yartar to moje rodzinne miasto, które znam jak własną kieszeń, co czyniło mnie tym lepszym kandydatem na tą misję.
Kiedy na miejscu okazało się o co chodzi i stało się jasne, że musimy czołgać się podziemnymi korytarzami oganiając się od wielkich, stunogich dżdżownic, nie było mi do śmiechu. Nie lubię walczyć w miejscach, w których nie mogę porządnie przypierdolić mieczem. W dodatku cholerna dżdżownica dosięgła mnie swoją macką i nie mogłem się ruszyć (widocznie ma w swoim jadzie jakieś paraliżujące gówno). Gdyby nie moi towarzysze, pewnie byłoby już po mnie.
Drugiego dnia znowu (co za niespodzianka!) czołgaliśmy się pod ziemią, tym razem jednak dotarliśmy już dalej i wreszcie w jaskiniowych korytarzach można było się wyprostować. W sumie było to nawet ciekawe odkrycie, nie miałem pojęcia, że pod moim miastem rozciągają się takie tunele. Nad napotkanymi gnollami nie będę się rozwodził - paskudne stworzenia, które zawsze warto wysłać do piachu. Trzeba przyznać, że moi towarzysze znów okazali się bardzo pomocni i wydaje mi się, że razem bylibyśmy w stanie sporo osiągnąć...
Kiedy wreszcie dotarliśmy do komnaty, w której za stołem siedział jakiś „mądruś”, byłem tak wkurwiony całą tą podziemną wyprawą, że zamiast starać się pochwycić go żywcem, zamachnąłem się mieczem najsilniej jak mogłem, skutkiem czego w zasadzie rozpłatałem go na pół. Może następnym razem w podobnej sytuacji powinienem jednak zatrzymać się na ułamek sekundy... Hmm, chociaż z drugiej strony, coś mi się wydaje, że cmentarze są pełne takich co pozwolili sobie na chwilę zawahania...
Niestety spotkanie w tej komnacie oznaczało koniec dla jednego z moich kompanów. Leszek był dobrym żołnierzem i choć wiem, że to głupie, nie mogę odgonić myśli, że znów ktoś zginął przez mnie. Nie mogłem pozwolić na to, żeby jego ciało zostało gdzieś tam pod Yartar, więc w drodze powrotnej zabraliśmy je ze sobą.
Czy chciałbym wrócić do tuneli, żeby zbadać wykrytą przez Narbeletha iluzję i kryjący się za nią korytarz? Myślę, że na dłuższy czas mam dość czołgania się pod ziemią, ale z drugiej strony moją wyobraźnię pobudza wizja kosztowności, które mogą się tam kryć (a w jednym ze tutejszych sklepów widziałem fajny miecz). Zobaczymy co powiedzą moi towarzysze... A na razie, odwiedzę moich braci i zobaczę jak im idzie prowadzenie interesu ojca!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kudlatyzbik
Administrator
Dołączył: 05 Maj 2007
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kielce
|
Wysłany: Czw 21:18, 11 Mar 2021 Temat postu: |
|
|
Kiedy dowiedziałem się, że mam udać się do Yartar z innymi ucieszyłem się. Lubię podróże i długie wędrówki - to jak za dawnych lat kiedy ruszałem samotnie w las.
Trochę mnie niepokoiło iż będę w towarzystwie wojskowych gdyż różnie to z nimi bywało ,ale jako ,że to woje z Szańca nauczeni szacunku obawy trochę zmalały.
W drodze nie byłem jak zawsze skory do rozmów jednak bacznie słuchałem wszystkich i opowieści o potworach ze studni.
Trochę mnie niepokoiły te opowieści bo zawsze za takimi potworami czai się jakieś ukryte w cieniu zło.
Kiedy przybyliśmy na miejsce chciałem jak najszybciej obejrzeć truchło i zbadać studnie aby spróbować dociec co to za stwory i jak się dostały do miasta.
Jak się potem okazało stwory niby naturalne ale dziwne że trafiły do miasta
Cały czas było w tym fakcie coś dziwnego i niepokojącego.
Kiedy odnaleźliśmy jaskinie a potem te stwory cały czas czułem że coś za tym stoi. Takie istoty same nie pchają się do skupisk ludzi coś musiało je do tego zmusić, albo ktoś...
Ogromnie żałowałem że nie zdołaliśmy pojmać tego człowieka w jaskini żywcem na pewno by nas mógł na coś naprowadzić. Moje przypuszczenia były trafne ktoś kierował tym wszystkim tylko po co ? Co chce osiągnąć? Na razie nie wiem ale wyczuwam w tym jakieś paskudne zło i bardzo mnie to niepokoi.
Mój strach ciągle miesza się z ciekawością i nie wiadomo co nad czym będzie górą. Staram się skupić na rozwikłaniu tej zagadki.
Moi waleczni towarzysze wydają się być w porządku i nawet nie komentują mojego wyglądu No mając w drużynie tego dziwnego krasnoluda chyba na razie nie wypadam na takiego wielkiego dziwaka jak zawsze
Już nie mogę doczekać się dalszej penetracji jaskini, a strach mam nadzieję obrócić w odwagę i determinacje Musze być bardziej skupiony i dbać o to by nie przegapić jakiegoś istotnego szczegółu.
W nocy staram się wyciszyć swe skołatane myśli i poukładać je w harmonię .
Wsłuchany w nocne odgłosy miasta medytuję minione godziny i wyłapuję z nich co umknęło mi w emocjach przeżywanych podczas podróży przez jaskinie.
To będzie długi i trudny dzień ....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vesemirus
Analfabeta
Dołączył: 27 Gru 2014
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:15, 12 Mar 2021 Temat postu: |
|
|
Całe to gadanie kapłanów o chwalebnej walce ze złem to jakieś gówno. Nikt nie mówił o brodzeniu w błocie, o walce, z której nie wychodzi się ze zwycięskim uśmiechem, ale obity i zabluzgany juchą. I nikt nie mówił o smrodzie gówna kiedy twój wróg kona... Czemu te bezrozumne istoty nas atakowały? Przecież chcieliśmy tylko przejść? Czemu musieli zginąć? Ale najdziwniejsze jest to, czemu moi kompani są tacy skorzy do bitki? Na Ilmatera, gdzie rycerze w złocistych zbrojach czy piękne czarodziejki? Panie Cierpienia, nie skarżę się, bo trzeba znosić z pochylonym czołem próby, które przede mną stawiasz, ale trafiłem na dziwną kompanię. Elf, który nie jest piękny jak w bajach, kapłan, który rozmawia z jakąś dziwną czaszką... tylko żołnierz normalny - uchlej o niewyparzonej gębie, prawie jak wujcio, który był w straży Yartar te lata temu zanim go bandyci na szlaku nie zaciukali...
Myślałem, że jestem gotów, z pokorą przyjmuję Twoją lekcję, do mistrzostwa jeszcze mi daleko i patrząc na to co przede mną czeka, wątpię, czy dożyje dnia, w którym będę mógł tytułować się mistrzem...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|