Autor Wiadomość
wujek Alfred
PostWysłany: Nie 13:02, 28 Lip 2013    Temat postu:

Szalenie mi się podoba klimat tego wpisu. Zaprawdę powiadam ci, Bracie, płomień Boży jasno w Tobie świeci. I, żeby swój podziw okazać, podejmę Twoje dzieło w miejscu, w którym je porzuciłeś, żebyw jakieś gry wstepne grać.

Czułem w tym momencie, jak słowa moje, boskim natchnieniem dyktowane, wpadają w grzeszne głowy podniecając święty żar, który przystoi dziecięciu bożemu. Stałem na ambonie, jak na mostku kapitańskim, sterując ku brzegom czystych myśli, świętych uczynków i nagości niewinnej. Poniżej szum szeptów to podnosił się, to opadał, Lud Boży falował niczym morze wzburzony, a dłonie już to sięgały ku piersiom, by je uwolnić na chwałę Pana, już to cofały się, fałszywą wstydliwościa powodowane. I byłoby się stało dzieło Pana za moją sprawą, ale Diabeł, czujny jak zawsze, tę babę posłał, co ją nieostrożnie baleronem nazwałem. Gruba jak bosman, lecz w gniewie straszniejsza, zassała powietrze w ogromną pierś, az świece przy ołtarzu przygasły z braku tlenu i w powstałej ciemności ryknęła z piekielnej czeluści ust swoich:
- Bezwstydnik!
Zawahał się lud Boży nie wiedząc, którymi ustami Bóg przemawia, bo słowa Boże czasem trudno zrozumieć I wytłumaczyć, a szatański podszept zawsze prosty i zrozumiały.
- Bezbożnik! Nagość chce promować TVNowiec jeden! Zboczeniec! Godność dzieci Bożych chce obrażać! Dzieciątka czystej niewinności cycem gołym pozbawić! Co po ślubie tylko dostępne, pokazać! To do karmienia dzieci jest, Antychryście!

I rozlała się nienawiść czerwoną falą, oczy krwią nabiegły i zbrodnicze ręce wyciągnęły się w stronę pokornego bożego sługi. Runęła ambona pod naporem pancernych fiszbinem biustonoszy, notatki moje wpadły pod obcasy, a ja zbiegłem pod tabernakulum, które o Męce Pańskiej przypomina i gotowałem się już do tego, że za chwilę i w niej będę podobny Panu. Wykrzyknąłem wiec: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił, ale odpowiedź znowu nie padła.
Bowiem wyroki Pana niezbadane są do dzisiaj i takimi pozostaną. Pozwala on, by prześladowano wiernych jemu, aby tym mocniej mogli swoje oddanie okazać. Wniosłem więc oczy ku niebu, choć strach wypełniał moje serce, gdy tymczasem bezbożnicy na strzępy jęli mnie rozrywać. Wpierw jednak sutannę musieli zerwać, bo Pan w niezmierzonej swojej mądrości niewątpliwie chwile tę przewidział i ustanowił takie prawo, że jeśli kto się chce do środka dostać, musi zdjąć to, co na zewnątrz. Więc zerwali ze mnie strój sługi Bożego, ale nie cały, bo oto różowe stringi Hello Kitty zostały. I pan przez nie różowe światło zesłał i uczynił cud, który uczynił na początku świata, a który zowie się: Chuć.
A co stworzyło świat, to i go pogrzebie. Nastał Armageddon na grzeszne baby, gdy żywioł męski, nagle świeżą napojony siłą, ruszył do zaspokajania żądz, które nierozładowane zbierały się dziesięciolecia całe. I tak te anioły Bożego gniewu, czy to podcinką, czy to ciężarem, czy też sprytnym użyciem laski sobie pomagając, zwaliły się na baby, a baby na podłogę, pardonu nie dając i tylko berety walały się tu i ówdzie, wkrótce wszystkie na biało spryskane. A babę grubą pokarał Pan podwójną penetracją, w przemyślności swojej bogato obdarzonego mężczyznę umieszczając z tyłu, a tego o skromniejszym narzędziu z przodu.
I za jednym zamachem uwolnił Pan cyce i baby za winy pokarał, a one w świadomości swojej przewiny głośno mu dziękowały, że je tak doświadczył. Tylko ja musiałem uważać na wycofując się do wyjścia, żeby się na co niechcący nie nadziać, na śliskiej podłodze nie pośliznąć, albo o co sterczącego nie potknąć, bo Pan tak ciekawe sobie poczynił widowisko, że oglądając je mógłby o mnie zapomnieć. Albo mnie wkomponować.
Dziś piszę nowe kazanie, gdyż praca pasterza nigdy nie skończona, a droga nasza ku doskonałości dopiero na tamtym świecie ma kres. A grzech chcę zwalczać powszechny, że baby chłopom nie dając, chuć w nich wzbudzają i do grzesznych myśli prowadzą. Wszak wiadomo, że nikt nie chce, czego ma w nadmiarze. Czego wszystkim życzę i do czego z pomocą Bożą doprowadzę.
Amen.


W klimat tekstu o grze wstępnej nie mogłem się wczuć, chociaż przecież fajny. Bo wynikało z niego, że już lepiej podłogę zamiatać, niż palce poćwiczyć na miłym przecież instrumencie. No chyba, że ktos podłogę zamiata i gary zmywa w ramach gry wstępnej. Na to odpowiedzi nie mam.
White Lion
PostWysłany: Pią 10:43, 26 Lip 2013    Temat postu: mógłbym być księdzem ?

*****

Późna, wieczorna pora gdzieś w niewiele znaczącym zakątku kraju. Strzelista świątynia zgromadziła tłumy wiernych, oczekujących na Potok Mądrości, który już za chwilę spłynie na nich z ambony.
Półmrok. Świece rozpalone wokół ołtarza nieco przygasły jakby oddając hołd wzniosłemu momentowi.
Przejmujący chłód przetacza się pomiędzy zebranymi. Szept babć mamroczących pod opadającymi na oczy beretami kolejne wersy modlitw, dopełniają atmosfery.
Nagle rozlega się odgłos kroków. Trzeszczące deski prastarych schodów skrzypią cicho, gdy na ambonę dostojnie wchodzę ja: skąpany w czerni, z powagą i skupieniem na twarzy, w prawicy ściskam kartę z notatkami, lewicą łaskawie pozdrawiam wiernych. Przepełniony uwielbieniem wzrok bereciar prześlizguje się po mej postaci. Pewnie nikt nie wie, że pod sutanną mam różowe stringi z Hello Kitty.
Staję na ambonie. Ogarniam wzrokiem tłumy zebranych. W kościele panuje prawie idealna cisza - nikt nie śmie się odezwać, jedynie przepełniona emocjami staruszka zaczyna płakać wzruszenia.
Zerkam na kartkę zapełnioną mądrościami którymi zaraz się podzielę. Niepozorne litery, niewiele znaczące razem, stanowią teraz Treść. Wartość. Równe, wyraźne pismo prezentuje się zacnie, tylko *** narysowany z roztargnienia na marginesie psuje trochę obraz całości.
Otwieram usta - wszyscy wstrzymują oddech. Odchrząkuję, pukam w mikrofon, nie działa. Nie szkodzi.
Niczym lew na sawannie oznajmiającym swym rykiem przywództwo w stadzie, tak teraz ja swym głosem namaszczam zebranych zebranymi mądrościami.

- Gruba baba w legginsach! Pomiot piekielny! - wyrzucam z siebie nagle - widziałem grubą babę w legginsach! Niech Was nie zwiedzie jej okrągła, radosna twarz, niech Was nie zwiedzie jej uśmiech uroczy, bowiem - powiadam Wam! (tu zawieszam na chwilę głos, w tylnym rzędzie ktoś mdleje z emocji) jest to dzieło Szatana polującego na Wasze dzieci! Kiedy Szatan jest gotów uderzyć?! Wtedy, gdy człowiek jest słaby! A kto jest najsłabszy gdy jest słaby? Słabe dziecko! Wasze dziecko!
Być może to wygląda niegroźnie, lecz gdy twór baleronowy przechadza się obok placu zabaw - kruszy tę dziecinna niewinność, tę radość z młodzieńczych lat. Wyobraźcie sobie niewinne dziecię, które odwraca znad zabawek wzrok i trafia swym dziecięcym spojrzeniem na te kalafiory rysujące się pod materiałem napiętym na zadzie do granic możliwości, na te włosy wyrzynające się przez materiał legginsów, te bakterie wijące się w rozstępach i te zrogowaciałe pięty mlaskające w japonkach! I psychika takiego dziecka runie i zawali się i osłabi się dziecię i jak się tak naogląda to potem PEDAŁEM ZOSTANIE!!!

W tym momencie wybuch rozpaczliwego płaczu przerywa mi kazanie. Szloch niesie się w świątyni, sąsiedzi rozpaczającej niewiasty staraj się ją pocieszyć. Po kilkudziesięciu sekundach kobieta się uspokaja. Do kościoła wraca prawie idealna cisza, przerywana jedynie odgłosem kapania rozmoczonych łzami glutów walących z niewieściego nozdrza.
Uspokajam emocje w swoim głosie, wyrównuję oddech, kontunuuję.

- Możemy walczyć, tak! Możemy WSPÓLNIE przeciwstawić się złu przebranemu w galaretową zawartość legginsów! Lecz nie dzięki przemocy, nie dzięki potępieniu. Możemy ratować nasze dzieci pokonując jednocześnie nasze słabości, naszą główną słabość!

Zebrani wstrzymują oddech, świece zapłonęły mocniej, odbicie światła świec pobłyskuje złociście w gilowej kropli dyndającej pod czubkiem nosa szlochającej.
Biorę głębszy oddech i wyrzucam z siebie:

- EGOIZM!!! To jest nasza słabość!!! To ona niszczy nas, jako wspólnotę! Nieskromnie chowamy tylko dla siebie cud stworzenia, ukrywamy wzajemnie przed sobą to, czym wspólnie cieszyć się powinniśmy!

Tu zerkam z wyrzutem na młodszą, niewieścią cześć zebranych. Połowa z nich czerwienieje ze wstydu czując na sobie mój wzrok.

- Niewiasty. Istoty z natury grzeszne. Przyszłe matki, żony i kocha.. yyyy.. gosposie. Być może robią to nieświadomie, lecz to one odbierają nam szansę na zbawienie! Bowiem nie po to dał im Stwórca TO COŚ, by tak bezczelnie chować je miały!!! Kto jest najtrudniejszym przeciwnikiem Szatana? Człowiek szczęśliwy w życiu, człowiek szczęśliwy w wierze! A co największe szczęście człowiekowi daje??!!? - zawieszam znów głos.

Zebrani zaczynają rozumieć co mam na myśli. Kilka głów potakuje ze zrozumieniem, jakiś jegomość pilnie notuje najważniejsze myśli padające z moich ust.

- Największe szczęście daje możliwość cieszenia się z dzieła Stwórcy! A najpiękniejszym dziełem pana są CYCE!!! To one sprawiają, że człowiekowi dusza się raduje, to one przywołują uśmiech na twarz, to dzięki nim dziecię w piaskownicy się bawiące zrozumie, jaki jest cel jego życia, to właśnie one, te dwa argumenty uzasadniają porządek świata! A nawet jeśli jakaś niewiasta napatrzy się na obcy cyc dumnie sterczący i miłością do innego, niewieściego cyca zapała, niech się nie wstydzi! Kochać to rzecz ludzka, a jeśli są to dodatkowo dwie młode i niezłe du... młode niewiasty - niech się cieszą wzajemną miłością, niech tylko nie zapominają obrazem owym podzielić się z nami, by zadać naszym szczęściem cios Szatanowi! Radujmy się cycami, pokazujcie cyce, trząśnijcie cycem w imię Pana!!!!


*****

Wracam myślami do samochodu. Zaraz skręcamy w prawo, trzeba zwolnić.
Tak, zdecydowanie mógłbym zostać księdzem.

Powered by phpBB © 2001 phpBB Group