Autor |
Wiadomość |
ZjedzBabciKorale |
Wysłany: Sob 0:19, 30 Lis 2013 Temat postu: |
|
Heh, dzięki za odpowiedź, czytasz we mnie jak w otwartej księdze, Wuju, co mi się podoba, bo być może mam w sobie coś z żądnego atencji ekshibicjonisty. Poza tym sprawiasz, iż nadal wierzę, że forum jeszcze nie umarło tylko zapadło w sen zimowy i być może kiedyś się obudzi.
Ale co jeśli jednak rozpaczliwie pragnę sławy, a po prostu jestem zbyt wielkim tchórzem, żeby zrobić jedną z tych rzeczy, o których piszesz? Masz rację, w sumie pośmiertna sława to lipa, a ta za życia może dać się we znaki. Potrzebna by mi więc była taka sława umiarkowana, bez paparazzich i tłumu fanek/fanów przed domem, tylko taka wyciszona, ale żebym idąc ulicą czuł od czasu do czasu na sobie pełen uwielbienia wzrok, i ewentualnie podczas zakupów w tesco mógł rozdać kilka autografów
Chociaż nie, cofam to co napisałem. Wystarczyło by mi jakbym jako jedyny trafił 6-tkę w totka, jest kumulacja 10 mln. To bym sobie kupił trochę sławy.
Ech, ty moje zwykłe życie szarego Kowalskiego. Jak to możliwe, że musisz mi wystarczyć? Nawet z tej żałości ułożyłem dwuwiersz - swoistą modlitwę, której adresatem może być Jahwe:
Nie ma sławy, są kłopoty
Weź zgryzoty, daj banknoty |
|
|
wujek Alfred |
Wysłany: Wto 19:54, 19 Lis 2013 Temat postu: |
|
Jak zwykle chcę się czepiać, ale niezłośliwie:) Otóż nie wierzę w te słowa:
Mimo wszystko jednak dobrze zapisać się na kartach historii choćby nawet w taki sposób jak Christopher McCandless - w każdym razie lepiej tak niż żyć jako jeden z milionów bezimiennych, o których świat nigdy nie słyszał, i o których nie robią filmów.
Gdybyś faktycznie tak myślał, to jednak coś byś zrobił w kierunku "osiągnięcia sławy". Skoczył z Pałacu Kultury trzymając transparent - treść dowolna. Zaplanował zabójstwo: Tuska, Macierewicza, Hosera, kogo byś tam miał ochotę w łeb strzelić - nie udałobny ci się, to i tak by o tym napisali. Popełnił samobójstwo topiąc się w kisielu - mnóstwo ludzi czyta Fakt.
Ba, mógłbyś nawet się postarać stać się sławny w jakiś mniej nonsensowny sposób. Jestem pewien, że mógłbyś, gdyby ci zależało. Ale mnie się wydaje, że chociaż fajnie byłoby być sławnym, to na innych rzeczach zależy ci bardziej i że mówisz tak, bo zwyczajnie chcesz być miły dla McCandlesa, który przecież fajnym był gościem. Co z tego, że głupim.
Osobiście rozumiem sławę za życia - fajna rzecz, jeśli się jej doświadcza - ale nie chciałbym być sławny w Australii, a mieszkać w Polsce. Ale sława pośmiertna? Serio, po co to komu? Wiem, że niektórzy tego chcą, a jednak nie rozumiem, dlaczego. |
|
|
ZjedzBabciKorale |
Wysłany: Sob 13:49, 09 Lis 2013 Temat postu: Into the Wild |
|
Pewien chłopak, Christopher McCandless, miał dość życia w społeczeństwie, które goni za pieniądzem. Marzył o wolności, o życiu z dala od cywilizacji, na łonie natury. W 1990 r. krótko po skończeniu college'u zostawił rodziców i siostrę i wyruszył sobie na dwuletnią wędrówkę po USA. Nie kontaktował się z rodziną. Jego celem ostatecznym była Alaska.
Przez ponad połowę filmu uważałem go za bohatera. Komu potrzebne pieniądze, kariera, kupowanie i posiadanie? W ostatecznym rozrachunku to wszystko nie ma znaczenia. Co innego ma znaczenie i można tego doświadczyć w każdym byle jakim lesie. Wystarczy posadzić tyłek na miękkim mchu, oprzeć się o pachnącą korę, posłuchać szumu drzew i świergotu ptaków. Ta tęsknota jest w każdym z nas, pięknie mówi o tym KAT w kawałku "Niewinność":
"Do dzikich borów idę, dzikich gór, między psy.
Szukam żył źródlanej wody, czystej krwi.
W zarannej topieli drapieżny ptak wzbił się do lotu.
Wysoko, wysoko, wysoko..."
Tak więc najpierw chciałem naśladować głównego bohatera, potem nienawidziłem go za głupotę. Mimo wszystko jednak dobrze zapisać się na kartach historii choćby nawet w taki sposób jak Christopher McCandless - w każdym razie lepiej tak niż żyć jako jeden z milionów bezimiennych, o których świat nigdy nie słyszał, i o których nie robią filmów.
W ścieżce dźwiękowej śpiewa Eddie Vedder z Pearl Jam - charakterystyczny, mocny głos.
|
|
|